środa, 5 sierpnia 2015

Podsumowanie miesiąca: lipiec + plan na sierpień



Kolejny miesiąc za nami i dziś właśnie nadszedł dzień na podsumowanie zeszłego miesiąca. Wiem, że ta seria średnio Was interesuje. Mając jednak świadomość, że rozliczam się przed Wami ze swoich postanowień, bardziej się staram w tych postanowieniach wytrwać. Jak poszło mi w tym miesiącu?


Jak to bywało w poprzednich miesiącach miałam problem zmobilizować się do pracy nad sobą. Starałam się każdego dnia coś wskórać, wziąć się w garść i dać radę postanowieniom z początku miesiąca. No cóż, bywało różnie. Były wzloty i upadki, póki co chyba idzie ku dobremu.

Moje osiągnięcia


Jem sporo mniej słodyczy! Już nie mam bez przerwy czekolady pod ręką. W tej chwili ograniczyłam się przykładowo do jednej tabliczki tygodniowo. Nie jem słodyczy codziennie. Mój mały sukces. Niby to nic nadzwyczajnego, przecież jem słodycze dalej no, jednak jakiś postęp. Małymi kroczkami dążę do czasów kiedy nie musiałam jeść słodyczy w ogóle (marzec-kwiecień-maj tego roku). Wierzę, że w tym miesiącu będzie tylko lepiej!

Wydałam sporo mniej pieniędzy na kosmetyki. Nie jest jeszcze idealnie, ale jest na pewno trochę lepie, niż poprzednio. Przede wszystkim przestałam chodzić do Rossmanna, w którym zawsze zostawiałam nie małą kwotę. W tej chwili do rosa chodzę tylko wtedy, gdy na prawdę mam potrzebę coś kupić (np. pieluchy dla młodego lub inne artykuły higieniczne). O to mi właśnie chodziło! O taki efekt. Cel osiągnięty, teraz trzeba utrzymać równowagę zakupowo-potrzebową. Wydaje mi się, że nie kupiłam w tym miesiącu niczego zbędnego z kosmetyków. No może poza bronzerem, ale kupiłam go tylko dlatego, że chęć posiadania go imałam od 2 lat a dopiero teraz była świetna promocja i miałam na to pieniądze. Skoro mogłam sobie pozwolić to skorzystałam z okazji (każda wymówka jest dobra).

Ten miesiąc obfitował również w dobrze spędzony czas z dzieckiem. Pisząc "dobrze" mam na myśli, że starałam się nauczyć go kilku słów, gestów i czynności. I tak w pierwszym tygodniu tego miesiąca nauczyłam Maksa schodzenia z wszelkich łóżek i kanap, tak żeby nie zrobił sobie krzywdy. Robi to już idealnie, nie mniej i tak oka nie mogę z niego spuścić. Takie moje przewrażliwienie, myśl, że jak go spuszczę z oka to zrobi sobie krzywdę. Nauczyłam go również wkładać odpowiednie kształty do odpowiednich otworów. Wcześniej próbował sam, ale niestety nie mógł trafić. Zniechęcony szybko tracił entuzjazm do takiej formy zabawy i zajmował się czymś innym. Dzisiaj całymi dniami siedzi z garnkiem Fischer-Price i wkłada figury w odpowiednie otwory. Mamy również drewnianą wieżyczkę ze Smyka. Tu również świetnie sobie radzi z nałożeniem kółka na stojak. Nawet stara się ułożyć od największego do najmniejszego co nie zawsze wychodzi. Pięknie pokazuje jaki będzie duży i "olaboga". Nie bardzo mu wychodzi pokazywanie noska, ale jesteśmy na dobrej drodze (pokazuje czubek głowy lub łapie się za włoski).

Razem z Maksem chodziliśmy też na spacery, oczywiście na tyle na ile pozwalała nam na to pogoda. Każdy spacer trwał przynajmniej 2h. Na każdym spacerze mały chodził na swoich własnych nóżkach tyle, ile się dało. A ja biegałam za nim...

Moje porażki


Zostając przy temacie Maksa, niestety nie nauczył się mówić "tata" przez ten miesiąc. Przynajmniej rozgadał się na tyle, że wierzę, że jest to kwestia czasu. Nie nauczyłam go również pokazywania noska uczy i oczu. Za każdym razem, gdy się go pytam "Gdzie masz nosek?" pokazuje caaałą głowę. Cóż, muszę mieć więcej cierpliwości.

Kolejna porażka to brak systematyczności w ćwiczeniach. Niby coś tam się ruszałam, ale nie na tyle dużo, żeby były z tego jakieś efekty. Trenowałam zdecydowanie za rzadko a to wyłącznie przez moje lenistwo. Nie mogę się zmobilizować, aby poćwiczyć chociaż co drugi dzień. Plus jest taki, że w te upały znalazłam lepszą alternatywę na treningi w mieszkaniu. Zaczęłam korzystać z siłowni plenerowej i bardzo mi się to spodobało. Na taka aktywność fizyczną mogę sobie pozwolić jedynie wieczorem kiedy w domu jest już P. W końcu ktoś musi zostać ma Maksem a o godzinie 18 jest jeszcze na tyle gorąco, że nie da się ćwiczyć. Może ten miesiąc będzie lepszy.

W tym miesiącu również zbyt rzadko udzielałam się na stronie mojego konkursu. Obiecałam sobie, że codziennie będę wstawiać nowe przepisy na koktajle. Mimo, że codziennie piję jakiś koktajl ciągle nie mam czasu zrobić zdjęcia i napisać kilka słów o nim na stronie konkursowej. Pluję sobie za to w brodę. Mam jednak inny pomysł na ten miesiąc i mam nadzieję, że tym razem uda mi się wcielić go w życie.

Ten miesiąc jak widać był dla mnie bardziej łaskawy. Więcej rzeczy udało mi się zrobić. Nie mogę tylko przełamać się z tymi treningami, ale wiem, że przyjdzie czas kiedy wreszcie się zawezmę i będę ćwiczyć. Pochwalę się Wam moimi efektami i udowodnię Wam i przede wszystkim sobie, że jeśli wyznaczy się cel to warto do niego dążyć.

Nowe postanowienia


W tym miesiącu nie planuję wiele. Nie mam wielkich pomysłów na to, jak zagospodarować sobie ten miesiąc. Tak więc:

Plan na lipiec

wytrwać w postanowieniach z zeszłego miesiąca;
dalej próbować regularnie ćwiczyć;
nauczyć Maksa nowych rzeczy, słów, gestów;
zadbać o uczestniczki konkursu;
nadal tryskać optymizmem!

Życzę Wam udanego miesiąca! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz