środa, 5 sierpnia 2015

ShinyBox: czerwiec



Dokładnie miesiąc temu dostałam czerwcową edycję ShinyBox. Była to edycja urodzinowa z jednym produktem znanym od samego początku.  5 produktów pełnowymiarowych to też miły bonus od producenta pudełka. Po takim czasie mogę Wam wreszcie przedstawić moją opinię na temat produktów z pudełka. Od dziś każdy box, który dostanę będzie miał swój oddzielny post. Wrzucenie wszystkiego do jednego wora to nie był dobry pomysł. Czy kosmetyki warte są zakupu?




Zacznę może od tego, że w pudełku było sześć kosmetyków i dwie próbki. Szóstym kosmetykiem, którego nie mam na zdjęciu był wypiekany cień do powiek Glazel. Nie posiadam go już, gdyż moje kochane dziecko zrzuciło opakowanie z szafki i cień się posypał. Poza tym i tak miał okropny zielony kolor więc na pewno bym go nie wypróbowała.

Próbkami zaś były kremy BB od Skin79 - Pink Super i VIP Gold Super Plus. Obie zdążyłam wypróbować. Pink Super jest uważany za najpopularniejszy krem BB wśród polek. Odcień ma dość ciemny, lekko ziemisty jednak po wchłonięciu dopasowuje się do skóry. Nigdzie się nie odcinał i wchłaniał się do matu. Z początku byłam nawet zadowolona, ale niestety po połowie dnia praktycznie nie było po nim śladu na mojej twarzy mimo użycia fixera ArtDeco. Następnego dnia wypróbowałam VIP Gold i to był strzał w 10! Odcień jest tak samo ciemny i ziemisty, ale idealnie dopasowuje się do cery. Ja bladzioch o porcelanowej cerze mam na prawdę ogromny problem z doborem odpowiedniego, pasującego mi podkładu bądź kremu BB. Przeważnie wszystko jest za ciemne. Ten krem BB jednak jest świetny. Wchłania się również do matu, ale skóra jest rozświetlona. Z fixerem trzyma się calutki dzień. Przy wieczornym demakijażu wacik był tak samo brudny jak po zwykłym podkładzie. VIP Gold nieźle kryje niedoskonałości, nie musiała używać korektora na moje naczynka pod nosem. Moje małe czerwone plamki również były przykryte i niewidoczne. Jak na razie krem BB idealny choć cena (130zł) póki co skutecznie mnie odstrasza. Poza tym Skin79 nęci mnie innym kremem BB, a kupno próbki jest niestety niemożliwe. 

Wracając do tego co mam i co znajduje się na zdjęciu - po tych wszystkich zagadkach jakie były na fp ShinyBox spodziewałam się czegoś lepszego. Niestety znów był ten cholerny żel pod prysznic Dove, którego nienawidzę. Do reszty produktów podchodziłam sceptycznie. A teraz trochę o nich.


MagicLash - serum do rzęs


Był to produkt pewniak, czyli produkt o którym wiedzieliśmy od samego początku. Napaliłam się na niego strasznie, ale po znalezieniu i przeczytaniu składu obawiałam się, że nie będzie się dla mnie nadawał. Na pierwszym miejscu był olejek rycynowy, który ostatnio bardzo mocno podrażnił mi oczy. Myślałam, że tutaj będzie tak samo, na szczęście okazało się, że to serum mnie nie podrażnia.

 Producent zapewnia, że pierwsze efekty widać po dwóch tygodniach, a po miesiącu widać zagęszczenie się rzęs. I wiecie co? Coś w tym jest. Po dwóch tygodniach moje rzęsy wyglądały na odżywione i były ciutkę dłuższe. Po miesiącu stwierdzam, że moje rzęsy są aż za długie. Zaczęłam mieć problemy z tuszowaniem rzęs. Jest jeszcze jeden plus... Na dolnej powiece przy prawym oku zawsze miałam malutką przerwę miedzy rzęsami. Po prostu tam nic nie rosło. Wkurzało mnie to niemiłosiernie i żadna odżywka do tej pory nie dawała rady. A tutaj cud! Po dwóch tygodniach pojawiły się jakieś malutkie rzęsy! Szok! Teraz po miesiącu po przerwie nie ma śladu. Tak mocne argumenty utwierdzają mnie tylko, że w serum warto zainwestować te 99zł. Jestem jeszcze tylko ciekawa jak będzie po odstawieniu serum oraz jak wygląda porównanie z serum od FEG. 

Apis - Mgiełka do twarzy i ciała


To akurat produkt, z którym nie wiązałam żadnych nadziei. Nie przepadam za taką formą produktów nawilżających do ciała, bo po prostu z reguły one nie działają. Moja skóra jest wiecznie sucha i nawilżenie musi być całkiem mocne niezależnie od pory roku. I tutaj znów dość pozytywnie się zaskoczyłam. 

Przyznam, że na początku miałam nie mały problem z tym produktem, ponieważ atomizer niestety nie działał. Nawet złożyłam reklamację do ShinyBox z nadzieją, że po prostu przyślą mi sam atomizer do produktu. Niestety poprosili o zwrot całego produktu, więc stwierdziłam, że nie opłaca mi się wysyłać tej mgiełki i postanowiłam poszukać sprawnego atomizera u siebie. No i tak "szukałam" aż przyszła fala upałów. Wtedy przypomniałam sobie o mgiełce. Atomizer znalazł się dość szybko i zaczęłam używać. Jakież było moje zdumienie kiedy odkryłam, że ta mgiełka na prawdę nawilża. Oczywiście nie jest to takie nawilżenie jak po balsamie czy innym kremie, ale i tak jest całkiem ok. Taka mgiełka bardzo dobrze sprawdza się w upały. Zostawia przyjemnie schłodzoną skórę, lekko ją nawilża. Skład produktu jest całkiem przyjemny, raczej naturalny. Używałam go również do lekkiego schłodzenia skóry mojego Maksa i na jego delikatnej skórze nic się nie pojawiło dziwnego, a mały miał przy tym frajdę. Używałam tego produktu, gdyż na prawdę nie doczytałam się tam niczego niebezpiecznego dla jego wrażliwej skóry. Cena regularna produktu to ok. 24 zł za 150ml. Były trzy warianty ja dostałam akurat tę z oliwą z oliwek. Polecam wypróbować w cenie promocyjnej (teraz za 15 zł w sklepie internetowym).

Uniqe Soft Tuch - masełko do skórek

 

Kolejny produkt z tych, które uważam za zbędne. Z jednej strony masłeko jest całkiem fajne. Pomysł nakładania go wyłącznie na skórki jest ok. Szczególnie po manicure i pomalowaniu paznokci. Skórki wtedy potrzebują odżywienia i tutaj masełko się sprawdza. Na co dzień odżywienia potrzebują całe moje dłonie a nie tylko skórki.

Jeśli już chodzi o jakość tego produktu to jest ona na wysokim poziomie. Głównymi składnikami masełka są masło shea, które świetnie nawilża i natłuszcza oraz olejek rycynowy, który pobudza również paznokcie do wzrostu. Po użyciu produktu skórki są odżywione i długo nie wyglądają na suche. Produkt póki co wydaje się być wydajny, potrzeba na prawdę niewielka ilość na skórki a 15ml to wcale nie jest tak mało. Cena to tylko 9 zł czyli bardzo przyzwoita. Nie mniej dla mnie to tylko gadżet.

LillaMai Peeling algowy do ciała


Jest to jedyny niepełnowymiarowy produkt w tym pudełku. Peeling został zamknięty w szklanym, aptecznym słoiczku z całkiem porządną zakrętką. Widząc go w pudełku nawet się ucieszyłam, ponieważ wiem jak zbawienny wpływ maja algi na skórę. Tym bardziej się ucieszyłam, że jest to produkt polski. Poczytałam trochę etykietę z tyłu i producent obiecuje nie mało: uelastycznia i ujędrnia skórę, odżywia (zawiera bardzo dużo minerałów, witaminy A, E i F), redukuje cellulit w tkance podskórnej. Tego samego dnia wzięłam się za testowanie.

Niestety okazało się, że drobinki peelingujące są bardzo małe i nieprzyjemnie ostre, w dodatku jest ich mało. Używając peelingu czułam jakby po udach ktoś drapał mnie setką ostrych igiełek. Uczucie było okropne. W sumie sam peeling też nie jest fajny. Niby skład ma całkiem ok, ale algi są gdzieś na szarym końcu. W dodatku pachnie eukaliptusem (olejek eukaliptusowy tez gdzieś na końcu, ale aromat wyraźnie wyczuwalny) który kojarzy mi się z inhalacjami na zatkany nos. No dla mnie produkt kompletnie nie trafiony. Pełnowymiarowe opakowanie (120ml) kosztuje 51 zł według producenta. Dla mnie to jakaś kpina. Mój peeling cukrowo-kawowy działa lepiej. Nie polecam.

Dove Gentle Exfoliating - Peelingujący żel pod prysznic



No co ja mogę powiedzieć o tym żelu? Dove ja po prostu nie lubię, żelu używam tylko wtedy jeśli ten, który używam zawsze akurat się skończył. Tam są drobinki peelingujące? Dobre sobie, drobinki to może tak, ale o mikroskopijnym rozmiarze. Żel jak zawsze śmierdzi chemią typową dla Dove. No nie lubię tych produktów i jeśli nie zmienią tego wstrętnego zapachu to na pewno nie polubię. 

Podsumowując - pudełko nie należy do najgorszych, ale nie powala też na kolana. Bez przerwy przewijają się produkty z Glazel i Dove. Rozumiem też, że nie wszystkie produkty mogą pasować poszczególnym konsumentom, ale widzę, że dużo osób już od dawna apeluje o rozwiązanie umowy z Dove, bo mają dość tej marki. Ja subskrybuję dopiero 4 miesiące i tez mam już dość. Produkty w tym pudełku są całkiem ok, ale w większości to zbędne gadżety niż przydatne na co dzień kosmetyki. Największym plusem tego pudełka to z pewnością serum. Reszty sama na pewno bym nie kupiła, bo najzwyczajniej szkoda byłoby mi na nie pieniędzy. Zaczynam poważnie myśleć nad zmianą dostawcy boxów. Z ShinyBox przemęczę się na pewno do września do rozwiązania konkursu. Potem planuję zmienić na beGlossy. Chyba, że poprawią jakość pudełek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz