Jeśli śledzicie mój fp to doskonale wiecie, że codziennie staram się ćwiczyć. Codziennie podczas treningu toczę ze sobą walkę, aby nie przerwać w połowie i się nie poddać. Zawsze, gdy mi się to udaje jestem wykończona, okropnie spocona, ale za to szczęśliwa i dumna z siebie, że znów się udało wytrwać. Mimo że ćwiczę krótko i z przerwami to widzę efekty. Nie tylko na ciele...
Pierwszą próbę podjęłam w zeszłym roku na wiosnę. Moja waga na początku wynosiła 59kg. Próba trwała 3 miesiące, aż kompletnie opadłam z sił. Owszem, w ciągu tych 3 miesięcy waga spadła do 55kg. Centymetry leciały, widziałam to po ubraniach i po pomiarach, które robiłam. Zaczynając swoją przygodę z aktywnością fizyczną wyszczuplenie swojego ciała było priorytetem. Nie wiedziałam jednak, że tak naprawdę niewielka zmiana w codziennej rutynie może zmienić tak dużo w mojej głowie i życiu. Co się zmieniło?
Wczesne wstawanie
Do tej pory zmobilizowanie się do wczesnego wstawania było nie lada wyzwaniem. Owszem, dziecko mnie do tego zmuszało, ale było bardzo ciężko. Dziś wstaję przed małym żeby wyrobić się ze śniadaniem.Maks śpi raczej długo, przeważnie do 8.30-9.15. Śpioszek z niego. Tak jak kiedyś ze mnie. Wstanie z łóżka przed 9 było kiedyś dla mnie katorgą. Teraz wstaję zawsze przed moim dzieckiem ok. godziny 8. Chciałabym wstawać jeszcze wcześniej, ale jestem nocnym markiem, a kiedyś wysypiać się trzeba...
Samodyscyplina
Coś, czego kiedyś też mi brakowało. Nie potrafiłam się zdyscyplinować, wszystko zostawiałam na później, na ostatnią chwilę. A potem miałam milion rzeczy do zrobienia na raz! W tej chwili również mi się to zdarza, ale nie tak często jak kiedyś. Teraz wiem, że jeśli zrobię coś od razu to później będę miała więcej czasu dla Maksa, partnera, dla siebie samej.
Organizacja czasu
Kiedyś u mnie coś niemożliwego, dziś dużo lepiej radzę sobie z organizacją swojego czasu. Każdego wieczoru planuję co mam zrobić dnia następnego. Może to i męczące, że to tak ciągle trzeba planować, ale czemu nie? Dzięki temu zawsze rozplanuję sobie to tak w ciągu całego dnia, że wieczór mam już wolny. Wieczór to czas odpoczynku po całym zwariowanym dniu. A wiecie jak to może być zwariowanie z dzieckiem...
Samoakceptacja
Patrząc na siebie w lustrze nie patrzę na siebie już tak krytycznym okiem jak kiedyś. Tak, nadal nie podoba mi się mój brzuszek, ale pracuję nad nim, więc kiedyś pożądany efekt przyjdzie. Kiedyś nie lubiłam moich nóg, uważałam, że mam grube kostki. Teraz jest już lepiej, są grube, ale tego nie zmienię. Za to mam całkiem niezłe łydki! Mówcie sobie, że "dojrzałam", ale dobrze wiem, że to przez treningi! Gdy przestaję ćwiczyć regularnie, moje ciało znów mi się nie podoba.
Poprawa humoru
Oj humor poprawia się bardzo! I to na dłuższą metę. Trening działa na mnie jak wiadro kawy z kilogramem czekolady z orzechami laskowymi i ogromną paczką wafelków torcikowych. Efekt banana na twarzy zagwarantowany przez resztę dnia! Jeśli ja mam dobry humor to moi najbliższym też się udziela. Na gorszy dzień, na jesienną lub przedłużającą się do zimy chandrą najlepszy jest trening. Spróbuj, a sama zobaczysz!
Przemija ochota na słodycze
Serio! Sama jestem w szoku, ale zauważyłam, że jeśli ćwiczę regularnie to ochota na słodycze mija. Patrząc na swój jadłospis i ewentualne odchyły od niego zauważyłam, że od świąt 3 razy skusiłam się na słodycze! No... Nie licząc tortu w niedzielę, ale to urodzinowy mamy, więc był planowany. Poza tym trzymam się dzielnie i nie mam ochoty na tę czekoladę w szufladzie. Na prawdę!
Przypływ ogromnych pokładów energii
Dokładnie tak! Po treningu, przez pierwsze 10 min jestem zmęczona. Chyba każdy jest zmęczony. Jednak gdy tylko wezmę prysznic to czuję się genialnie. Mogę latać tuż pod sufitem. Energia tak bardzo mnie rozpiera, że czasem nawet Maks tego nie ogarnia. On na tym dużo korzysta. Dzięki temu, że mam tyle energii do działania, mogę biegać za nim cały dzień. Zawsze wyciągam piłkę i się z nim bawię, lub po prostu wygłupiamy się na łóżku co również uwielbia. A ja uwielbiam z nim spędzać tak czas.
Moje życie zyskało na jakości dzięki treningom. Dzień bez treningu to dzień stracony. Mam nadzieję, że tym razem wejdzie mi to w nawyk na dużo dłużej niż poprzednim razem. Staram się nie popełniać tych samych błędów co rok temu. Wierzę, że tym razem sport pozostanie ze mną na zawsze, a przy okazji zaszczepię tego bakcyla u mojego dziecka. A może i u partnera?
Co sport zmienił w Waszym życiu? Może dopiero zaczynacie swoją przygodę ze sportem? A może szukacie motywacji do ćwiczeń?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz