Przyszedł wreszcie dzień by rozliczyć swoje postanowienia z zeszłego miesiąca. Powiem szczerze - kiepsko to wyszło... W zasadzie kilka punktów rzeczywiście dałam radę zrobić. Ale tych dla mnie istotnych z tej listy niestety nie bardzo. Ale do rzeczy!
Moje osiągnięcia
W postanowieniach czerwcowych pisałam Wam o tym, że mam jeszcze swoją prywatną listę. Tutaj mogę się pochwalić. Dałam radę! I z tego bardzo się cieszę. Z upublicznionej listy mam również kilka sukcesów. Np. rzeczywiście do 20 czerwca ćwiczyłam tak, jak założyłam, czyli przez pierwszy tydzień rozciąganie a potem dwa dni ćwiczeń i dzień regeneracji. Było na prawdę super. Jednego dnia wybrałam się nawet na siłownię plenerową i przebiegłam swój pierwszy kilometr (tak wiem malutko, ale nienawidzę biegać...)! Uważam to za mały sukces tego miesiąca, ale niestety nie kontynuowałam tego do końca miesiąca.
Kolejnym spełnieniem czerwcowych postanowień było pójście do fryzjera. Udało mi się, chwaliłam się moimi pięknymi włosami. Kolejne strzyżenie za ok. 3-4 miesiące.
Udało mi się również uporządkować kosmetyki w łazience. Są teraz pięknie poukładane w pudełkach. Znalezienie konkretnego produktu jest banalnie proste, dzięki czemu kosmetyki kiedyś rzadziej używane dzisiaj korzystam z nich częściej, dzięki czemu zrobię więcej miejsca. Na nowe kosmetyki...
Garderobę udało mi się uporządkować częściowo. Jest nieźle. Musze tylko posortować rzeczy wyprane i posprzątać kilka szuflad. To zadanie na ten miesiąc.
O blog zadbałam najlepiej jak umiałam. Rzeczywiście udało mi się napisać kilka dobrych artykułów, które jak widzę czytane są codziennie przynajmniej przez kilka osób. Mowa tu oczywiście o postach wyłącznie z czerwca. Przyznam, że najchętniej czytanymi postami są te o kosmetykach. Przynajmniej wiem, że idę w dobrym kierunku.
Moje porażki
Pierwszą i zasadniczą czerwcową porażką to brak chęci do ćwiczeń po 20 czerwca. Albo raczej po 23 czerwca kiedy to już wróciłam z domu rodzinnego do swojej codzienności. Za nic nie mogłam się przełamać żeby wyciągnąć matę i poćwiczyć. A właśnie moja mata... Próbowałam ją wyczyścić... Bez szczoty i detergentów chyba się nie da. Póki co leży na balkonie i czeka aż się nią zaopiekuję. Póki co ten okropny stan trwa do dziś i o ile jakieś chęci wczoraj były żeby iść na siłownie plenerową, o tyle tyłka nie chce mi się ruszyć z kanapy. A P. karmi mnie jeszcze bobem...
Kolejną porażką to niezdrowe przekąski. Nie odstawiłam, ale mam zamiar trzymać się rzuconego Wam wyzwania oczyszczającego i znów zacząć odżywiać się zdrowo. Chciałabym pokazać Wam, że przez te 60 dni można na prawdę wiele zdziałać.
Skrzypokrzywę piłam codziennie do momentu aż zaczęły pokazywać mi się brzydkie gule podskórne na policzkach. Odstawiłam, wyleczyłam i jest dobrze. Do ziółek na razie nie wrócę.
Ostatnią sromotną porażką jest mój "kosmetykoholizm". Miałam nie kupować niczego w Rossmannie. Owszem tam nie kupowałam... Kupowałam w Hebe, Super-Pharm i Douglasie. No i jeszcze w jednej małej perfumerii. Gdy tak wypisałam sobie wszystkie kosmetyki kupione w zeszłym miesiącu stwierdzam, że jestem na dobrej drodze do uzależnienia od kupowania kosmetyków. Na szczęście wszystkie kosmetyki, które kupuję są przeze mnie używane i się nie zmarnują. Poza tym mam o czym dla Was pisać.
Ze spaniem i wstawaniem o tych samych, regularnych porach bywało różnie. Przyznam, że po prostu tak się nie da. O ile wstaję zawsze o tej samej porze, bo mój "budzik" z pokoju obok krzyczy zawsze o tej samej godzinie (8.15), o tyle z tym chodzeniem spać to się nie da.
Podsumowując: trzeba spiąć tyłek i poprawić się w przyszłym miesiącu!
Nowe postanowienia
Postanowienia na ten miesiąc będą nieco podobne do poprzednich, w końcu trzeba pracować nad sobą do skutku!
Nowe postanowienia
Postanowienia na ten miesiąc będą nieco podobne do poprzednich, w końcu trzeba pracować nad sobą do skutku!
Plan na lipiec
zacząć z powrotem regularnie ćwiczyć, dwa dni treningu - jeden dzień resetu;
popracować nad brzuchem, ten jeden miesiąc wystarczy;
przestać obżerać się słodyczami! KONIECZNIE!;
ograniczyć do minimum kupowanie kosmetyków; trzeba trenować silną wolę;
być przykładem dla Was, że wciągu 60 dni wyzwania można zmienić nawyki żywieniowe!;
kontynuować regularne pisanie postów;
próbować nauczyć małego mówić kilka słów, a przede wszystkim "tata", które mu nie bardzo wychodzi;
chodzić z małym codziennie na spacery (min. 4km dziennie);
...
chodzić codziennie uśmiechnięta i uśmiechem zarażać innych!
Wierzę, że ten miesiąc będzie dla mnie bardziej łaskawy i uda mi się wytrwać w postanowieniach. Trzymajcie za mnie kciuki! Musi się udać! Rozliczenie już za miesiąc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz