poniedziałek, 20 lipca 2015

Dziecko podczas podróży. Jak przetrwać drogę?


Jedne z Was dobrze już wiedzą, inne jeszcze nie, ale my z Maksem i P. często gdzieś jeździmy. Pierwsze podróże miały bezproblemowo. W końcu malutkie dziecko prawie cały czas śpi. Szczególnie w samochodzie. Niestety im dziecko większe tym miewamy większe problemy. Jak sobie poradzić z dzieckiem w podróży?


Dzieci poza domem różnie się zachowują. Zazwyczaj jednak nie tak samo jak w domu. Nowe otoczenie, nowe łóżeczko do spania. Ciężko mu się przestawić. Moje dziecko zazwyczaj pierwszego dnia nie robi problemów. Potem bywa już różnie. 

Dzisiaj jednak o samej podróży samochodem. Do miejsca docelowego przeważnie nie mamy problemów z małym. Śpi sobie grzecznie przez dwie godziny lub do tankowania samochodu (jeżeli to jest wcześniej). Czasami gdy jest mocno zmęczony da radę jeszcze zasnąć. Problem pojawia się, gdy podróż jest dłuższa niż do dziadków. Oto kilka moich sposobów. Obawiam się jednak, że nie wszystkie sposoby mogą przypaść Wam do gustu...

Ulubione zabawki, książeczki

To pierwsza faza zajęcia czymś dziecka w podróży. Dajesz ulubione zabawki, którymi bawi się przez 15 min. Potem ulubiona zabawa to zrzucanie zabawek na podłogę. Przecież mama i tak podniesie i poda do rączki. Zabawa taka może trwać albo do granicy naszej cierpliwości, albo do znudzenia dziecka. Moim zdaniem jest to najlepszy sposób na sam koniec podróży. 

Tablet, telefon lub telewizor w zagłówku

O ile telewizora w samochodzie jeszcze nie mamy to inne urządzenia elektryczne zawsze się znajdą. Najlepsza zabawa jest aparatem w telefonie i robienie sobie selfie. Własnoręcznie zrobionych selfie przez Maksa mam chyba około 100. Z samej ostatniej podróży mam ze 30... Działa na 30-40min, zależy jak często dziecko bawi się danym urządzeniem w domu. Mój telefon zna na pamięć, wiec już nie jest ciekawy, ale telefon taty jest fajny. UWAGA! Telefon również często trafia na  podłogę w samochodzie, więc nie polecam delikatnych telefonów (np. iPhone 6+) ponieważ może potłuc się wyświetlacz. Koszt naprawy porównywalny do ceny noclegu w niezłym pokoju w hotelu 5*.

Postój na parkingu

O ile my dorośli możemy siedzieć w samochodzie 4-5 i więcej godzin bez przerwy o tyle dziecko tyle nie wysiedzi... Postój może okazać się niezbędny. Już nawet nie ze względu na pieluchę a na wygodę dziecka. My na swoich siedzeniach możemy się ruszać i przesiadać z jednego pośladka na drugi. Dziecko w swoim foteliku nawet nie może porządnie rąk wyciągnąć. Po takim siedzeniu w bezruchu każdy dostałby świra. Moim zdaniem postój przy podróży z dzieckiem powinien być co ok. 3 godziny. Owszem podróż się wydłuża, ale komfort jazdy z wyhasanym dzieckiem jest większy. Problem może pojawić się przy ponownym wsadzaniu dziecka do fotelika. Bunt raczej nieunikniony. Sposób może zadziałać nawet na resztę podróży lub może nie zadziałać wcale. To już zależy od dziecka niestety...

Totalna olewka

Jest to jeden z bardziej radykalnych i brutalnych sposobów, ale jakże skuteczny przy moim dziecku. Przyznam, że jest mi cholernie trudno nie uspokajać małego podczas podróży. Gdy on bez przerwy płacze, a ja wiem, że mam nie reagować to łzy same napływają mi do oczu. W końcu to moje dziecko. Jednak wiem, że popłacze trochę i mu przejdzie. Uspokoi się sam i zajmie się widokami za oknem. Sposób jest skuteczny pod pewnymi warunkami: musisz mieć silną wolę i nie patrzeć na dziecko, musisz uzbroić się w cierpliwość, przez resztę podróży zapomnij o jakichkolwiek rozmowach, bo wszystko będziesz musiała zacząć od początku.

Sposoby te działają przy założeniu, że dziecko nie jest głodne, nie chce mu się pić i ma raczej czystą pieluchę. Oczywiście działają na moim dziecku. Na innych mogą nie poskutkować. 

Macie jakieś swoje sposoby na dziecko podczas podróży, o których nie wspomniałam? Podzielcie się w komentarzach swoimi spostrzeżeniami!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz