wtorek, 28 lipca 2015

Kosmetyczny miesiąc: lipiec


Kolejny miesiąc się kończy i przyszedł czas na kolejne kosmetyczne podsumowanie. Tym razem bogate jest w produkty z wyższych półek. Będziecie miały porównanie czy droższe kosmetyki zawsze oznaczają, że są lepsze?

 

IsaDora maskara


Po kiepskich doświadczeniach z wodoodporną maskarą Maybelline Sensational Lash i wykończeniu do cna ulubionej maskary Diora potrzebowałam czegoś co będzie tańszym odpowiednikiem Diorshow Overcurly. I tak znalazłam maskarę do IsaDora Volume&Curl. Kosztowała 70zł czyli niemało jak na maskarę, choć porównując do mojego ulubieńca to i tak połowa ceny. Otrzymujemy za to tusz o pojemności 12 ml, czyli na prawdę dużo, dość grubą szczoteczkę lekko wygiętą i całkiem estetyczne opakowanie. To czego oczekuję od maskary to podkręcenia moich prostych rzęs. Dior spisywał się rewelacyjnie, a IsaDora? Przyznaję, że na prawdę daje radę. W zasadzie nie widać różnicy między maskarami. Świetnie podkręca rzęsy przy czym zostawia ich naturalny wygląd co też u mnie na plus. Od teatralnego looku będę miała nadal maskarę Maybeline. Dodam, że przy uprzednim zastosowaniu zalotki rzęsy są mega podkręcone. Tusz nie kruszy się i nie osypuje. Co prawda nie jest wodoodporny, ale jeśli uronimy łzę to nie musimy się martwić, że jesteśmy rozmazane. Z demakijażem również nie ma problemu, zmywa się świetnie. Maskara z pewnością zagości w mojej kosmetyczce jeszcze nie raz.

Artemis żel pod oczy


Moje oczy niestety są bardzo wybredne. Żel ze świetlikiem, który ostatnio namiętnie używałam przez 3 miesiące i go tak zachwalałam tutaj okazał się chyba uzależniający. Po odstawieniu moje oczy były w fatalnym stanie. Znowu podpuchnięte i z cieniami pod oczami. Stwierdziłam, że jak nie zainwestuję w dobry kosmetyk to nigdy nie dojdę z moimi oczami do ładu. W zasadzie nie planowałam wydać na serum tak dużych pieniędzy (169zł za 15ml w Douglasie), ale producent obiecuje całkiem sporo w dodatku miałam zniżkę 40zl  i trochę zaoszczędzonych pieniędzy. Jak nie spróbuję to się nie dowiem czy warto inwestować w kosmetyki premium. 

Najpierw trochę o samej firmie, która jest mało znana w Polsce i dostępna wyłącznie w perfumeriach Douglas. Artemis to Szwajcarska firma kosmetyczna znajdująca się przy Klinice La Prairie. Jest to znacznie tańsza wersja tych luksusowych kosmetyków. Artemis łączy w sobie naturalne składniki z najnowszymi zdobyczami technologicznymi w kosmetyce. Dzięki optymalnemu połączeniu składników kosmetyki wyróżniają się najwyższą jakością oraz świetnym działaniem. Spełniają oczekiwania klientów. 

Kupując ten kosmetyk bardzo bałam się, że będzie to bubel za duże pieniądze. Gdy pani z perfumerii zaproponowała mi wszystkie możliwe kosmetyki do pielęgnacji oczu zaczęłam je testować na miejscu. Przede wszystkim nie mogły mnie uczulać i nie mogły podrażniać wrażliwych oczu. Okazało się, że tylko dwa kosmetyki spełniały moje wymagania w tym właśnie ten żel. Kupiłam i w domu zaczęłam testować. Po pierwszych 3 dniach pozbyłam się cieni pod oczami. Po tygodniu skóra pod oczami była idealnie nawilżona przez cały dzień i całą noc. Testowałam go cały miesiąc z malutkimi przerwami, aby sprawdzić czy nie uzależnia. Używany rano i wieczorem zużyłam go tyle ile widać na zdjęciu, czyli prawie nic. Wydajność kosmetyku jest niesamowita, ponieważ wystarczy niecałe pół pompki na oczy. Wszystkie obietnice producenta zostały spełnione, czyli: odświeża, długotrwale nawilża, wzmacnia skórę wokół oczu, zmniejsza obrzęk, cienie i zaczerwienienia, regeneruje i odżywia skórę. Wszystko to w 100% się zgadza. Jeśli kto ma tak samo problematyczne oczy i drogeryjne i apteczne kosmetyki nie dają rady to polecam Artemis!

Revlon Nearly Naked


Podkład od Revlonu uważany jako lżejszy zastępca Color Stay. Polecono mi w Douglasie jako alternatywa kremu BB lub CC jeśli bardziej zależy nam na kryciu niż pielęgnacji. Wybrałam odcień Vanilla czyli nie ten najjaśniejszy. Najpierw miałam próbkę. Stwierdziłam, że kolor jest w porządku wiec w Hebe kupiłam produkt pełnowymiarowy. Podkład kosztuje 40zł. Może jest to i lżejsza wersja Color Stay, ale ma wady, których Color Stay nie ma. Po pierwsze po nałożeniu skóra cholernie się klei. Można nakładać tony pudrów i fixerów a skóra nadal się klei. Bardzo niekomfortowe uczucie. Po drugie po nałożeniu widać wszystkie pory. Nawet nie miałam pojęcia, że moje pory mogą być tak widoczne! Nie wiem jeszcze jak po nałożeniu bazy. Paczka już do mnie leci więc wypróbuję na bazę wygładzającą. Jeśli baza nie pomoże to pozostaje podkład wypróbować w zimę. Po trzecie, mam wrażenie, że zatyka mi pory. Chociaż czasem po aplikacji jest dobrze, a czasem następnego dnia coś wyskoczy. Z moim ulubieńcem od Dermacol nie ma tego problemu. 

Po lewej podkład od Revlon,
po prawej korektor ArtDeco
Poza tymi wadami jest całkiem ok. Dobrze kryje niedoskonałości (gdyby nie to podkreślanie porów), dopasowuje się do odcienia skóry, nie odcina się, nie podkreśla suchych skórek. Dość długo utrzymuje się na skórze. Nawet po godzinie intensywnych ćwiczeń podkład nie spływa z twarzy, a tylko lekko się waży co po osuszeniu bibułkami matującymi wygląda ok (test wykonałam z ciekawości, po teście i tak go zmyłam z twarzy). Pozostaje mi wypróbować go na jesieni i ostatecznie go ocenić. Póki co średniaczek.

Artdeco korektor rozświetlający


Znów kosmetyk, który wkrótce zdobędzie miano kultowego. Korektor z pędzelkiem i mechanizmem obrotowym. Typowy rozświetlacz, kryje bardzo delikatnie, ale pod moje oczy spisuje się świetnie. Efekt rozświetlenia  jest również delikatny, ale wystarczająco widoczny. Korektor nie ma nachalnych drobinek rozświetlających, po prostu sam w sobie pięknie odbija światło. Zapłaciłam ok. 30zł. Cena adekwatna do jakości produktu. W Rossmannie nie znalazłam równie dobrego rozświetlacza. Polecam!

IsaDora kredka do brwi


Kolejny kosmetyk od IsaDora. Kredka do brwi tej marki ma już miano kultowej. Po zakupie jej przyznam, że dla mnie będzie również kultowa. Spora gama kolorystyczna, każdy znajdzie coś dla siebie. Świetnie wypełnia ubytki w naszych brwiach. Można po prostu rysować brew lub delikatnie rysować "włosek po włosku". Kredka jest dość twarda i zużywa się wolno, przy stosowaniu codziennie, jeszcze jej nie temperowałam. Dzięki twardości pozwala nam na osiągnięcie takiego efektu na jakim nam najbardziej zależy. Na drugim końcu kredki mamy grzebyk spiralę do nadania kształtu naszym brwiom. Niestety nie pamiętam ile za nią zapłaciłam, ale widzę że w Dogulasie kosztuje ok. 45zł. Przyznam, że ja w mojej perfumerii tyle na pewno nie zapłaciłam. Za tę cenę spodziewałam się dobrego produktu i to właśnie dostałam.

Kiko Make Up Milano błyszczyk


Osobiście w błyszczykach nie specjalnie gustuję, stanowczo wolę szminki lub pomadki. W kolekcji błyszczyków mam dwa: różowy od Revlon i właśnie ten. Kosztuje ok. 25zł. Po nałożeniu błyszczyk wygląda efektownie. Jest dość naturalny i pięknie odbija światło. Wygląda jak tafla wody na ustach. Szkoda tylko, że taki efekt utrzymuje się zaledwie 30 min w porywach do 45. Potem najzwyczajniej w świecie znika z ust. Przynajmniej opakowanie prezentuje się ładnie, bo poza tym dla mnie jest bublem. Pierwszy raz zawiodłam się na tej marce.
(Zdjęcia niestety na chwilę obecną nie posiadam, gdyż błyszczyk gdzieś mi się zapodział. Gdy tylko go odnajdę dodam zdjęcie do postu :))

Evree Gold Argan oil


To już ostatni kosmetyk tego miesiąca. Na olejek ten miałam chęć już od dawna. Jednak cena (ok. 30 zł za 100 ml) skutecznie mnie odstraszała. W końcu zauważyłam, że olejek mogę kupić za 10 zł w Super-Pharm jeśli resztę dopłacę punktami. I tak też zrobiłam. Uwierzyłam w magiczną moc tego olejku i wierzyłam we wszystkie pochlebne opinie o nim. A jaka jest moja opinia? Olejek jest dość wydajny i przyjemny w nakładaniu, dobrze się rozprowadza i szybko się wchłania. Jeśli chodzi o działanie, to spodziewałam się czegoś lepszego. A tutaj mamy do czynienia ze zwykłym olejkiem, który po prostu dobrze nawilża i natłuszcza skórę. Nic nadzwyczajnego. Cena 30 zł za 100 ml to według mnie cena z kosmosu. Za połowę ceny w drogerii możemy znaleźć tak samo dobre produkty.

Jak widać po powyższych recenzjach czasem warto zainwestować trochę pieniędzy, ponieważ efekty widać dużo szybciej. Żel pod oczy od Artemis jest ważny 6 miesięcy od otwarcia i wydaje mi się, że przez ten czas nie zdążę go w pełni zużyć. Reszta kosmetyków mimo swojej ceny wydaje się dużo bardziej wydajna niż ich drogeryjni odpowiednicy, więc cena rozkłada nam się w czasie i nie wydaje się już tak wygórowana. Jeśli możecie sobie pozwolić na droższe kosmetyki to pozwólcie sobie na taką przyjemność! Kosmetyki w przyszłym miesiącu zapowiadają się równie ciekawie!

Za jakość zdjęć przepraszam, była to najszybsza sesja i obróbka zdjęć jaką w tym roku zrobiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz