Zaczynając swoją przygodę z włosomaniactwem miała spory problem aby wybrać ten jeden olej, który mógłby przypasować moim włosom. Szukałam w internecie informacji o olejach, jakie mogłyby się nadawać. Znalazłam ich dziesiątki, wybór był trudny. Stwierdziłam, że do listy pierwszych olejów warto dodać również ten marki Dabur - Amla Jasmine.
Olejki Amla są dość popularne wśród włosomaniaczek. Są ogólnie chwalone za swoje dobre, wygładzające działanie na włosach. Olejki Amla mają swoją tradycję z Indii. Dla tych kobiet olejowanie włosów to podstawa pielęgnacji. Czy widziałyście kiedyś hinduskę z nieładnymi, niezadbanymi włosami? Oglądając tyle programów podróżniczych i zdjęć z tego kraju stwierdzam, że rzeczywiście można im zaufać w kwestii pielęgnacji włosów. Nie bez powodu to przeważnie azjatki mają jedne z najdłuższych włosów na świecie (akurat rekordzistką jest pani Mandela z Trinidadu (Kuba) - jej włosy mierzą aż 18m! ). Nie twierdzę, że to akurat przez ten olejek, ale ogólnie przez olejowanie, dlatego uważam, że na prawdę warto zacząć nakładać oleje na włosy.
Każda początkująca dziewczyna może zacząć od Amla Jasmine. Przede wszystkim jest to olejek lekki, nie obciąża włosów, łatwo się zmywa. Producent obiecuje głębokie odżywienie, mocne i lśniące włosy. Twierdzi, że olejek opóźnia proces siwienia włosów oraz może pomóc przy walce z łupieżem. Stymuluje pracę cebulek, dzięki czemu włosy stają się bardziej geste. Producent uważa, że może pomóc w odbudowaniu rozdwojonych końcówek.
Zacznijmy jednak od początku. Olejek przede wszystkim jest zwykłą parafiną w płynie z dodatkiem olejków. Z początku myślałam, że to nie może się sprawdzić na moich włosach. Jakoś do parafiny nie mogłam się przekonać. W składzie na drugim miejscu znajdziemy olej rzepakowy, dalej olej palmowy i ekstrakt z amalaki. Olejek jaśminowy jest dopiero na dziesiątym miejscu, choć producent zapewnia o jego świetnych właściwościach. Zastanawiam się tylko jak tak mała ilość olejku może wpłynąć na kondycję włosów? Nie ważne... Ważne, że olejek działa, i to całkiem nieźle!
Włosy po tym olejku są zdyscyplinowane, gładki i bardzo lśniące. To jedyny olejek, dzięki któremu moje włosy są proste bez użycia prostownicy (nie martwcie się, nie są tak proste jak druty, są po prostu naturalnie proste, na ogół moje włosy są falowane). Olejek raczej nie wzmacnia włosów, o opóźnionym procesie siwienia też nie mogę się wypowiedzieć, o łupieżu również, gdyż nigdy nie miałam. Kupując olejek zależało mi na lśniących włosach. I to właśnie otrzymujemy. Dodatkowo włosy są fantastycznie sypkie. Po prostu są takie jak lubię.
Moje włosy nie należą do tych bardzo wymagających, uważam jednak, że ten olejek nada się na sam start. Dlaczego? Właśnie ze względu na łatwość zmycia i lekkość tego olejku. Olejek ten również łatwo się nakłada na włosy, pod warunkiem, że nie nakładamy prosto z butelki, gdyż butelka jest ma bardzo szeroki otwór, przez który wylewa nam się za dużo produktu. Najlepiej przelać go w coś innego, z dozownikiem lub mniejszym otworem. No i na koniec zapach tego olejku. Jeśli nie lubisz zapachu jaśminu to lepiej nie używaj tego egzemplarza. Jeśli jednak to jeden z twoich ulubionych zapachów, to jest to olejek dla Ciebie! Zapach jest tak intensywny, że po umyciu włosów szamponem i nałożeniu maski na 15 min, zapach jaśminowy nadal zostaje na moich włosach. Któregoś razu naolejowałam włosy na noc i... już nigdy tego nie zrobię. P. chciał mnie wyrzucić z łóżka, bo zapach był tak mocny, że nie dawał spać. Następnego dnia cała poduszka pachniała jaśminem i zmiana poszewki nie wiele dała.
Dabur Amla Jasmine pozytywnie mnie zaskoczył, za 10zł kupujemy 200ml olejku, który całkiem nieźle się spisuje. Używam go już całkiem długo zamiennie z innym olejkiem. Kondycja włosów po tym olejku raczej się nie polepszyła, ale olejek na pewno nie zrobi krzywdy. Producent zaznacza, że olejek przeznaczony jest do włosów jasnych (od jasnego blondu po ciemny blond). Myślę, że brunetkom nie zrobi krzywdy. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz